Aktualności
Technicy ostatecznego rozwiązania – Topf und Söhne
— Informowanie społeczeństwa o tym, jak naziści wykorzystywali niemiecką myśl techniczną do ludobójstwa i zadawanie trudnych pytań jest moim osobistym obowiązkiem – powiedział w rozmowie z KAI Hartmut Topf, do którego rodziny należała w przeszłości firma realizująca zamówienia na piece krematoryjne używane w KL Auschwitz-Birkenau i innych obozach koncentracyjnych w Europie.
Goszczący obecnie na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Lalkarskiej w Bielsku-Białej niemiecki krytyk teatralny, od kilkunastu lat stara się zbierać dowody, w jaki sposób utworzona przez kuzynów ojca firma „Topf & Söhne” przyczyniła się do realizacji nazistowskich planów zabijania na masową skalę. Przy okazji — jak przyznaje — szuka odpwiedzi na pytania, dlaczego jego krewni zdecydowali się pomagać urzeczywistniać makabryczny plan „Ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.
— Nie znam jednoznacznych odpowiedzi. Tylko zadaję pytania. Czy byli do tego zmuszeni, czy mogli powiedzieć nie? Moim zdaniem oni są winni. To nie jest taka sama wina jak tych, którzy byli bezpośrednio odpowiedzialni za zbrodnie, jak Eichman, Himmler lub Mengele. Co więcej, z dokumentów wynika, że nie byli rasistami lub antysemitami. Mieli wśród przyjaciół wielu Żydów. Byli bogaci, więc nie potrzebowali pieniędzy. SS zresztą nie płaciło dobrze — zaznacza Topf, dzięki któremu w 2005 r. w Berlinie zainaugurowano specjalną wystawę, pokazującą dokumenty i sprzęt techniczny firmy z Erfurtu, potrzebny do przeprowadzenia Holokaustu.
Wystawa „Technicy ostatecznego rozwiązania — Topf und Söhne, konstruktorzy pieców dla Auschwitz” gościła już w kilku miastach niemieckich oraz w Belgii. Od 15 kwietnia tego r. ekspozycję można zobaczyć w Centrum Zwiedzających w byłym obozie w Mauthausen w Austrii. Wystawa została przygotowana przez Fundację Miejsca Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora we współpracy z Muzeum Żydowskim w Berlinie.
— Z tego wszystkiego wyłania się historia o banalności zła i niemieckim perfekcjonizmie, który kazał właścicielom firmy, inżynierom i monterom, starać się dostarczyć nazistom rozwiązania technologiczne najlepszej jakości. Etyka inżynierów kazała im szukać jak najlepszych rozwiązań, by było tanio i ekonomicznie, by nie było smrodu palonych ciał — podkreśla Topf.
73-letni teatrolog przyznaje, że po raz pierwszy dowiedział się o związku firmy, która nosiła jego nazwisko ze zbrodniczym systemem nazistowskim, gdy miał kilkanaście lat. W filmowych materiałach archiwalnych zobaczył, że piece krematoryjne z Auschwitz noszą logo firmy, której historią szczyciła się cała rodzina. — Gdy pojechałem do Oświęcimia i wypowiedziałem swoje nazwisko, ktoś zauważył, że kojarzy się ono w tym miejscu źle. Dlatego tu jestem — odpowiedziałem wtedy. — Specjalnie nie zmieniłem nazwiska. Służąc prawdzie, chcę móc chodzić z podniesioną głową. Chcę zadawać pytania, choć satysfakcjonujących odpowiedzi nigdy nie uzyskam. Prawda jest lepsza niż milczenie — dodaje.
Firma „Topf & Söhne” powstała w 1878 w Erfurcie. Główna działalność firmy polegała na produkcji urządzeń do spalania odpadów i sprzętu browarniczego. Wraz z coraz bardziej popularną w Niemczech na początku XX wieku metodą kremacji zmarłych, główny inżynier firmy Kurt Prüfer wymyślił nowoczesne piece przeznaczone do tego typu praktyk. Po raz pierwszy naziści nawiązali współpracę z firmą w 1939. Zamówili krematorium dla pobliskiego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie.
Prüfer zaprojektował wtedy krematorium przypominające spalarnię do zwierzęcej padliny. Z dokumentów zgromadzonych na niemieckiej wystawie wynika, że ambitny inżynier kilka razy odwiedzał KL Auschwitz i wiedział dokładnie, do czego przeznaczone są jego piece mogące dziennie spalać blisko 5 tysięcy ciał. Przed ewakuacją obozu, kiedy Niemcy postanowili wysadzić dowody swych zbrodni, konstruktor sugerował, by piece zdemontować i przewieźć je do koncentracyjnego obozu w Mauthausen.
Prüfer był przesłuchiwany przez Amerykanów lecz szybko wypuszczony. Wkrótce sąd radziecki skazał go na 25 lat łagrów. Zmarł w jednym z nich w 1952 r. Ludwig Topf zastrzelił się w maju 1945 r. Jego brat Ernst-Wolfgang uciekł do Niemiec zachodnich, gdzie mimo przygotowań, nigdy stanął przed sądem. Otworzył firmę projektującą i wykonująca urządzenia do spalarni odpadów. Istniała ona do 1963 r.
Po wojnie firma „Topf & Sons” została znacjonalizowana przez władze NRD. Istniała do 1996 r. Teraz, m.in. dzięki inicjatywie Hartmuta Topfa, niszczejące i zdewastowane budynki mają zostać otoczone opieką konserwatorów.